Obecnie robienie zakupów może przypominać bitwę, w której najlepszym orężem jest wiedza oraz spostrzegawczość, a nagrodą zdrowie oraz pieniądze, które można zaoszczędzić dzięki wybieraniu produktów z głową. A jak oszukują producenci żywności? Na co zwracać uwagę podczas robienia zakupów?
- Produkty light
- Mylące oznaczenia na opakowaniach
- Żywność wegańska i bezglutenowa
- Jak kupować z głową?
Produkty light
Obecnie panuje moda na bycie fit, zdrowe odżywianie, unikanie cukrów i o zgrozo – tłuszczy. Dlatego producenci prześcigają się w tworzeniu produktów „light”, o zmniejszonej zawartości tego wszystkiego, co potencjalne powinno być tuczące. Czy taki wybór w rzeczywistości jest zdrowy?
Niekoniecznie. Przykładowo, jeśli jogurt naturalny pozbawimy tłuszczy, to aby zachował swoją konsystencję i smak, trzeba ten składnik czymś zastąpić. Najczęściej wypełniaczami, które w jogurcie nigdy pojawić się nie powinny. Co więcej, tłuszcz, oczywiście ten zdrowy, jest niezbędny w codziennej diecie – umożliwia wchłanianie witamin z grupy A, D, E i K.
A co z produktami „bez cukru”? Np. z popularnym napojem gazowanym w wersji light? No cóż, aby zapewnić słodki smak, producenci muszą zamiast cukru muszą dodać czegoś innego. I nie są to naturalne substancje słodzące, takie jak stewia czy ksylitol, lecz sztuczne składniki, które choć o mniejszej wartości kalorycznej, wywołują większe spustoszenie w organizmie i często są powodem otyłości.
Nierzadko można też zauważyć, że bilans kaloryczny „normalnego” produktu, a jego odpowiednika „light” nie różni się wcale tak znacząco.
Mylące oznaczenia na opakowaniach
Moda na zdrowe jedzenie sprawiła, że wszystko musi być dietetyczne, fit. Producenci sprytnie to wykorzystują szczególnie w przypadku słodyczy, np. „zbożowych” batoników, opakowanie których sugeruje, że jest to w pełni bezpieczny dla sylwetki produkt. A w składzie co?
Najczęściej kilka rodzajów substancji słodzących (mogą mieć różne, mylące nazwy), utwardzone tłuszcze, które są popularnym powodem miażdżycy oraz chorób serca, a także wiele innych wypełniaczy, poprawiaczy smaku itp. W konsekwencji tego wafelek „bez cukru” czy batonik, na opakowaniu którego znajdują się sugestywne zboża i owoce ma tak długi skład, że przeczytanie go zajmuje dłuższą chwilę.
Kontrowersje budzi też… masło. Według wytycznych, masłem można nazwać wyrób mleczny zawierający min. 82% tłuszczy. Producenci tworzą jednak znacznie tańsze miksy tłuszczowe, kuszące atrakcyjniejszą ceną. I co najgorsze – posiadają opakowanie do złudzenia przypominające ich popularne, „prawdziwe” odpowiedniki.
Żywność wegańska i bezglutenowa
Żywność wegańska i bezglutenowa kojarzy się ze zdrowym, pełnowartościowym odżywianiem. Dlatego wielu konsumentów sięga po nią bezrefleksyjnie, z góry zakładając, że przecież musi być bezpieczna. A co znajdziemy w sklepach?
Bezglutenowe paluszki, w składzie których są poprawiacze smaku czy wegańskie jogurty z maltodesktryną oraz różnymi stabilizatorami pozwalającymi zachować odpowiednią konsystencję produktu. Czy można tę żywność uznać za zdrową, mogącą być podstawowym składnikiem diety? Oczywiście, że nie.
Ciekawym zabiegiem jest też oznaczanie produktów naturalnie bezglutenowych, jako tych, niezawierających glutenu. W ten sposób… można zawyżyć jego cenę, bo skoro jest bez glutenu, to na pewno jest „lepszy”, „zdrowszy” i ogólnie „naj”.
Jak kupować z głową?
Jak kupować z głową? Przede wszystkim czytać etykiety. Na początku nie jest to łatwe, jednak bardzo szybko można zauważyć składniki, które często się powtarzają i sprawdzać ich oddziaływanie na zdrowie. Tylko tu trzeba uważać, bo nie wszystkie „E” są złe.
Pomocne mogą okazać się za to aplikacje mobilne, przy pomocy których sprawdza się skład produktu – jest on tak oznaczany, że szybko można zorientować się, czy na pewno jest on zdrowy. W większości przypadków sprawdza się też zasada, że im krótszy skład, tym lepiej. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie jest „wzbogacany” wypełniaczami i polepszaczami smaku.
Mnie najbardziej wkurza to sugerowanie, że produkty jest zdrowy, eko, bio i bezcukru. A skład gorszy, niż niejednych zwykłych słodyczy. No i jeszcze jednym takim małym „oszustwem” jest zamiana gramatury produktu, przy czym opakowanie pozostaje takie samo.
To prawda z tą gramaturą, wszystko teraz staje się lżejsze, a ceny rosną… A z tym glutenem to zabawne, zawsze mnie śmieszyło umieszczanie znaczka „gluten free” tam, gdzie wiadomo, że gluteny być nie może 😀
Akurat z tym glutenem to jest tak, bo wiele zależy od tego, czy na terenie zakładu przemysłowego nie produkuje się jeszcze czegoś, co go ma. Wówczas jest ryzyko, że w produkcie może się znaleźć. Stąd częste info, że coś może zawierać „śladowe ilości”.