Coraz więcej mówi się o kryzysie walutowym w Turcji. Prognozuje się, że będzie coraz gorzej. Są i tacy, którzy twierdzą, że i Polskę czeka podobny scenariusz… Póki co oczy skierowane są na Wschód. Chociaż nie dzieje się zbyt dobrze, to okazuje się, że Turcja nie daje za wygraną. Jak radzi sobie z kryzysem?
Waluta w Turcji
W Turcji (i na terenie Cypru Północnego) walutą jest lira turecka. Dzieli się na 100 kuruszy. Występuje w monetach i banknotach. Lira weszła w użycie w 1844 roku wypierając kurusze. Wydawana jest przez Centralny Bank Republiki Tureckiej. Niestety 2018 rok okazał się dla liry najgorszym. Jej kurs z dnia na dzień spada. Uznaje się, że jest najtańsza w historii w stosunku do dolara amerykańskiego. Skąd taki stan rzeczy?
Kryzys walutowy w Turcji
Inflacja w Turcji jest najwyższa od 2004 roku i wynosi blisko 16 procent. W ujęciu miesięcznym, inflacja wyniosła 2,6 procent, a w porównaniu z prognozą 1,3 procent. Są to więc zdecydowanie wyższe liczby niż ktokolwiek mógł przewidzieć.
Niestety, ekonomiści mieli nadzieję, że bank podniesie stopy procentowe, by zwalczyć inflację, ale tak się nie stało. Turecki bank centralny podjął decyzję o pozostawieniu stóp procentowych bez zmian. To sprawiło, że inwestorzy podeszli do tematu ostrożnie. W efekcie – spowodowali gwałtowny spadek wartości liry o 3 procent wobec dolara.
Jednak to nie wszystko. Sprawy rozstrzygnęły się na kilka godzin przed tym, jak Turcja miała dostać nowy rating. Co się więc stało? Agencja S&P obniżyła właśnie długoterminowy rating Turcji do „BB-”, wyjaśniając to ekstremalnie mocnym osłabieniem kursu liry oraz przegrzaniem gospodarki, zadłużeniem kraju i złą polityką. Uzasadnia to negatywnymi implikacjami fiskalnymi, które mają wpływ na bilanse spółek i rodzime banki. Z kolei A Moody’s obniżyła rating do „Ba3”, czyli zmieniła perspektywę ratingu na negatywną. Wszystko z powodu słabości tureckich instytucji publicznych, a więc i obniżenia przewidywalności tamtejszej polityki. Rosną obawy o utrzymanie niezależności Tureckiego Banku Centralnego.
Mimo tych problemów, Turcja oświadczyła, że nie chce pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Trudno mówić o kryzysie walutowym tylko w odniesieniu do niestabilność krajowej gospodarki. Wiadomo bowiem, że wiele namieszała na rynku polityka. Kryzys przyspieszyły m.in. nałożone przez USA cła i sankcje w związku z uwięzieniem przez Ankarę amerykańskiego pastora mieszkającego w Turcji – Andrew Brunsona.
Jak Turcja walczy z kryzysem walutowym?
Jakie działania zaczęto, by poradzić sobie z problemem? Przede wszystkim wsparcie dla liry. Turecki Bank Centralny umożliwił bankom zaciąganie miesięcznych pożyczek walutowych. Dawniej możliwe były tylko tygodniowe. Zwiększone im zostały również limity pożyczek dewizowych. Co więcej uwolniono ok. 6 mld dolarów w wyniku poluzowania polityki zabezpieczeń i rezerw w transakcjach walutowych.
Oczywiście zdecydowanie lepszym wyjściem byłaby podwyżka stóp procentowych. Jednak kolejne posiedzenie Tureckiego Banku Centralnego odbędzie się dopiero 13 września. Co więcej, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdğan nie chce podwyżek, czy nawet można powiedzieć – ostro się im sprzeciwia. Znaleziono jednak inny sposób – podnoszenie stóp procentowych tylnymi drzwiami. Wszystko dzięki pożyczkom overnight.
Oczywiście w wyjściu z impasu pomaga również rząd. Obiecał m.in. cięcia budżetowe w ministerstwach. To pozwoli na redukcję deficytu i szybsze oddłużanie.
Turcja nie walczy z kryzysem sama. Pomoc nadciąga i z zagranicy. Banki centralne Turcji i Kataru podpisały umowę na swap walutowy. Katar obiecał, że zainwestuje w Turcji 15 mld dolarów amerykańskich.
Jednak, czy to wszystko pomoże w rozwiązywaniu problemów tureckiej gospodarki? Czy będzie machiną napędową do zmian, by wyjść z nadmiernego zadłużenia zagranicznego, największego wśród krajów OECD deficytu na rachunku obrotów bieżących i niestabilności systemu bankowego wywołanego nadmierną ekspansją kredytową?
Czas pokaże, ale zmiany też nie przyjdą z dnia na dzień, możliwe, że Turcja sobie poradzi, ale będzie to pewnie widoczne dopiero za kilka lat, o ile naprawdę postawią na poważne zmiany. A czy Polska będzie miała podobny problem… też się okaże, póki co mówi się o wzroście gospodarczym, ale jak zachłyśniemy się dobrymi wiadomościami, to może być różnie.
Generalnie to mam wrażenie, że takie kryzysy dotkną każdego państwa. Czy Polskę? To już zależy, jaką politykę obierze nasz rząd. Na samym rozdawnictwie długo nie pociągniemy.