Obligacje GetBacku nie okazały się dobrą inwestycją dla tych, którzy dali się im skusić. Pojawia się więc coraz więcej reklamacji i zarzutów skierowanych w stronę podmiotów, które przy tych inwestycjach pośredniczyły. Ale czy zarzuty te można uznać za uzasadnione?
Kto się czuje poszkodowany?
Pojawia się coraz więcej skarg na podmioty, które pośredniczyły w sprzedaży obligacji GetBacku. W lipcu do Rzecznika Finansowego trafiło od klientów, którzy poczuli się oszukani, 67 wniosków o wszczęcie interwencyjnego postępowania. W następnym miesięcy takich wniosków było już 159. Z tego aż 80% dotyczy Idea Banku, z uwzględnieniem jego oddziału Lion’s Bank. Zanosi się na to, że skarg w dalszym ciągu będzie przybywać.
Jakie są zarzuty?
Klienci jak najbardziej są przekonani, że nie wszystko odbyło się z rzetelnością i uczciwością podczas zawierania umowy. Dla Idea Banku sprawa jednak wcale nie jest taka oczywista – jego przedstawiciele w wielu przypadkach nie doszukali się niedopatrzeń czy celowego działania na szkodę klienta. W końcu rosnąca liczba napływających do Rzecznika finansowego wniosków o wszczęcie interwencyjnego postępowania jest naturalnym następstwem tego, że podmioty pośredniczące w sprzedaży obligacji GetBacku negatywnie rozpatrują zgłaszane reklamacje.
Co konkretnie zarzuca się Idea Bankowi? Klienci twierdzą, że w przypadku ich inwestycji w obligacje GetBacku zostali wprowadzeni w błąd. Uważają, że nie zostali poinformowani o wiążącym się z tą inwestycją ryzyku. Korporacyjne obligacje zostały im wręcz przedstawione jako bezpieczna alternatywa dla lokat.
Z relacji niezadowolonych klientów wynika, że nie wypełniali też ankiety o odpowiedniości i adekwatności (znanej potocznie pod skrótem MiFID), która służy ocenie skłonności inwestora do ryzyka, a której stosowanie podyktowane jest unijną dyrektywą.
Idea Bank ze swej strony zaznacza, że nie było wcale jego obowiązkiem udostępnić klientom do wypełnienia tej ankiety. Nakładane przez dyrektywę Unii Europejskiej powinności nie leżały tu po jego stronie, ponieważ Polski Dom Maklerski świadczył usługę nie wobec inwestorów, lecz emitenta, czyli spółki GetBack.
W takim układzie inwestor, który składał formularz przyjęcia propozycji nabycia korporacyjnych obligacji, nie zawiązywał umowy z domem maklerskim, toteż nie można go uznać za jego klienta w takim rozumieniu, w jakim określa to ustawa.
Tutaj zatem Idea Bank może się wybronić. Gorzej, że oskarżenia o ukrywanie rzeczywistego ryzyka związanego z obligacjami to nie jedyne zarzuty, jakie padają ze strony inwestorów. Miały się podobno zdarzać przypadki, gdy wypełniano dokumenty za klienta. Ponadto dane osobowe, według części klientów, przekazywano bez ich zgody osobom trzecim.
Co będzie dalej ze sprawą?
Najświeższe informacje dotyczące całego tego zamieszania świadczą, że Idea Bank postanowił zareagować na rosnącą liczbę oskarżeń. Do 63 osób, uważających się za poszkodowane, skierowane zostały zaproszenia do polubownego rozwiązania konfliktu.
Do redakcji serwisu Bankier.pl natomiast Idea Bank przesłał swoje stanowisko w tej sprawie. Wynika z niego, że sam bank czuje się poszkodowany i jako taki, a także pierwszy i – na chwilę obecną – jedyny podmiot pośredniczący przy ofertach obligacji GetBacku, wyszedł z tą propozycją z własnej inicjatywy.
Idea Bank po rozpatrzeniu większości ze złożonych reklamacji, przyznaje, że w pewnych przypadkach rzeczywiście działania jego współpracowników mogły budzić zastrzeżenia, niemniej zjawisko to nie miało takiego charakteru, by bank jako całość miał się poczuwać do odpowiedzialności.
Każda inwestycja wiąże się z ryzykiem, więc powinno się o tym pamiętać i owszem, jeżeli bank o tym nie powiadomił o tym, to popełnił błąd, ale klienci też są bez winy. Nikt nie powinien działać na rynku inwestycyjnym nie mając pojęcia o tym, co się z tym wiąże i nawet nie próbując się o tym dowiadywać.