Obecna partia rządząca bardzo stara się o to, by wygrać przyszłe wybory, z tego powodu pojawiają się kolejne nowe obietnice, ale i konkretne plany. Wśród nich są emerytury dla matek, które wychowały co najmniej czwórkę dzieci przez co nie pracowały. Jakie propozycje ma Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej dla kobiet?
- Co wiadomo o emeryturach dla matek?
- Emerytury matczyne – dla kogo?
- Ile wyniesie emerytura dla matki?
- Jak dostać matczyną emeryturę?
- Emerytury dla matek – jaki koszt?
Co wiadomo o emeryturach dla matek?
Emerytury dla matek były zapowiadane jeszcze kilka miesięcy temu, jednak bez podawania konkretnych informacji. Teraz wiadomo, że projekt ustawy jest już gotowy i do końca tego roku ma zostać przyjęty. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, emerytury te będą wypłacane już w przyszłym roku.
Emerytury matczyne – dla kogo?
Emerytury dla matek mogą dostać kobiety, które urodziły i wychowały co najmniej 4 dzieci, nie pracując w tym czasie. Ustawa ta ma na celu docenienie kobiet, które poświęciły się rodzinie. Co ciekawe, na takie świadczenie mogą liczyć także mężczyźni, którzy wychowywali minimum 4 dzieci, kiedy ich matka zmarła.
Ile wyniesie emerytura dla matki?
Świadczenie ma wynosić tyle, ile obecnie najniższa emerytura, czyli 880 zł netto. Szacuje się, że skorzysta z niej nawet 80 tysięcy osób, w tym również mężczyzn.
Jak dostać matczyną emeryturę?
Emerytura dla matki nie będzie przydzielana automatycznie. Aby ją dostać, trzeba będzie złożyć specjalny wniosek w ZUS lub KRUS. Otrzymają ją osoby, które mają ukończone 60 lat (kobiety) lub 65 lat (mężczyźni). Warunkiem koniecznym jest oczywiście ilość urodzonych dzieci, czyli co najmniej 4. Jeśli rodzic został pozbawiony władzy rodzicielskiej, nie otrzyma takiego świadczenia.
Emerytury dla matek – jaki koszt?
Koszt emerytur dla matek nie będzie oczywiście niski. Szacuje się, że w przyszłym roku projekt ten może pochłonąć ponad 700 mln złotych. To spore obciążenie dla budżetu, jednak nie aż tak wielkie jak programy „500+” czy „Dobry Start”, które również mają zostać utrzymane.
Czyli pochwała nic nierobienia? Płódź i rodź dzieci, do tego nie pracuj, emeryturę i tak dostaniesz. A reszta co? Ma się męczyć i liczyć na to, że dostanie cokolwiek? Oby ten pomysł nie wszedł w życie, ale sądzę, że wszystkie zwolenniczki 500+ przyklasną temu pomysłowi nawet się nie zastanawiając nad konsekwencjami. Kolejna nieudolna próba zwiększenia dzietności.