Nieodłącznym elementem podróży są kulinaria. W końcu, aby lepiej poznać daną kulturę, trzeba najpierw spróbować jej kuchni. Jednak czy zawsze jest to dobry pomysł? Niektóre rejony świata słyną z dań, których bez wątpienia nie chcielibyśmy próbować. Przeczytaj i dowiedz się, czego lepiej nie jeść w restauracjach?
Preriowe ostrygi ― bycze jądra
Niestety te danie, poza nazwą, z owocami morza ma niewiele wspólnego. Preriowe ostrygi to nic innego jak kanadyjska nazwa na jądra knura, byka czy barana. Najczęściej przyrządzane są one w mące i soli, a następnie smażone na głębokim tłuszczu. Taki przysmak podaje się z sosem jako przystawkę w amerykańskich restauracjach.
Chińskie zupy, których lepiej nie jeść
Chiny słyną z kontrowersyjnej dla Europejczyków kuchni. Do najciekawszych dań, których lepiej nie próbować w tej części świata, należy zupa z grzyba rosnącego w gąsienicy. Dla odmiany ta nazwa dokładnie opisuje podawaną potrawę… Grzyb wrasta w żywe gąsienice, a następnie uśmierca je i mumifikuje. W niektórych restauracjach taką zupę podaje się razem z martwą gąsienicą. Wbrew pozorom te danie uważane jest za jedno ze smaczniejszych, o niepowtarzalnym, wyrazistym smaku!
Kolejna chińska zupa, o dumnej nazwie „kawior wschodu”, to zupa z jaskółczych gniazd. Ten przysmak tworzony jest z przeżutych przez ptaki glonów, z których następnie zostały zbudowane gniazda. Jest to ekskluzywne danie w chińskich restauracjach, którego cena może sięgać nawet 100 dolarów za miseczkę zupy! Skąd taka cena? Powód jest prosty, gniazda, niezbędne do przyrządzenia tej potrawy, często znajdują się w jaskiniach i innych trudno dostępnych miejscach. Dlatego przed wyborem takiego dania w chińskiej restauracji, lepiej dokładnie spytać o cenę…
Ryby w restauracjach
Czy osoby, które podróżują tylko po Polsce lub innych krajach Europy nie muszą obawiać się żadnej potrawy? Nic bardziej mylnego… Według wielu polskich kucharzy, w naszych restauracjach w szczególności powinniśmy unikać ryb. Wyjątek stanowią nadmorskie restauracje lub te, umiejscowione przy prywatnych stawach. W pozostałych lokalach gastronomicznych, świeże ryby pojawiają się najczęściej dopiero w czwartek (ponieważ w weekend jest najwięcej klientów). Dlatego zamawiając danie rybne w poniedziałek lub wtorek, możemy być mocno rozczarowani…
Jednak nieświeża ryba, to nic w porównaniu z japońskim przysmakiem fugu, czyli rybą, która może być naszym ostatnim posiłkiem… W jej wnętrznościach zawarta jest śmiertelna dla człowieka substancja, dlatego do spożycia nadaje się jedynie idealnie oczyszczone mięso. Jednak nawet w nim przeważnie zostaje minimalna ilość trucizny, która na szczęście wywołuje tylko uczucie kłucia i drętwienia języka. Fugu można zjeść jedynie w certyfikowanej restauracji, gdzie przyrządzają ją wyłącznie doświadczeni szefowie kuchni. Co ciekawe, jest to jedyna potrawa, której nie podaje się japońskiemu cesarzowi, więc może lepiej my też jej nie próbujmy…
Żadnej z tych potraw wolałabym nie próbować. Nie widzę sensu w jedzeniu tak dziwnych potraw, a ich ceny są największym żartem. Może zaczniemy gotować jakieś inne trudno dostępne gniazda i kasować za to setki złotych? W Polsce też na pewno coś takiego się znajdzie.
Chyba nigdy nie zjadłabym byczych jaj, ale w polskich restauracjach nigdy ich nie widziałam w menu. Ale, że tak na ryby trzeba uważać to nie miałam pojęcia.
Ja generalnie nie jadam takich egzotycznych rzeczy. A jeśli chodzi o zwykłe, polskie dania, to koleżanka mówiła mi, żeby w restauracjach unikać szarlotki na gorąco. Często jest ona już stara, ale po podgrzaniu w mikrofalówce prezentuje się jak świeża.