Nagrody dla urzędników właściwie każdego szczebla obecne były od zawsze. Nie jest to zresztą nic dziwnego. Pracownicy powinni dostawać bonusy za wykonywaną pracę, jeśli faktycznie wyróżniają się nieprzeciętną jakością. Kontrowersyjny bywa czasem fakt, że nagrody te to kosmiczne kwoty, o jakich większość może pomarzyć. Kiedy więc nagrody się należą, a kiedy budzą ambiwalentne odczucia?
Nagrody dla urzędników
Na najmniejsze nagrody mogą liczyć pracownicy samorządowi, chociaż wcale nie muszą to być niskie kwoty, tak naprawdę wiele zależy od miasta, ale i od partii, która sprawuje aktualnie władzę. Nagrody najczęściej dostają więc osoby pracujące w urzędach miejskich i marszałkowskich. Co ciekawe, okazuje się, że na wyróżnienie w postaci dodatkowego bonusu otrzymuje coraz więcej pracowników.
Rok temu najwięcej otrzymali urzędnicy z Krakowa. Szacuje się, że na nagrody przeznaczono blisko 17 mln złotych, a to prawie 5 mln więcej niż w poprzednim roku. W sumie nagrody otrzymało blisko 3000 pracowników. W Gdańsku natomiast wydano 3,5 mln złotych na premie dla urzędników. Średnio otrzymali nieco ponad 3000 zł netto. Na większe nagrody mogli liczyć pracownicy toruńskich urzędów. Tam dostali oni średnio po prawie 6000 zł brutto. Dużo mniej otrzymali urzędnicy z Zielonej Góry, bo nieco ponad 1000 zł i ze Szczecina – od 500 zł do 10000 zł brutto.
Nie wszystkie jednak urzędy przyznają nagrody swoim pracownikom. Od kilku już lat z takich premii nie przyznaje się w urzędzie w Warszawie, nagród nie dostaje nawet skarbnik czy zastępca prezydenta, co jest stała praktyką w przypadku placówek w innych miastach.
Nagrody dla ministrów
Niedawno wiele kontrowersji wzbudziły nagrody dla ministrów rządu Beaty Szydło. Może nie zwróciłyby one takiej uwagi, gdyby nie fakt, że po prostu były wysokie, a przecież ministrowie mało nie zarabiają i nie należą do biednych osób. Prawdziwym rekordzistą był wtedy Mariusz Błaszczak, który otrzymał ponad 80000 zł. Nieco mniej, bo po ponad 70000 zł otrzymali: Mateusz Morawiecki, Anna Zalewska, Witold Bańka, Piotr Gliński, Anna Streżyńska, Witold Błaszczykowski, Zbigniew Ziobro, Andrzej Adamczyk, Antoni Macierewicz, Elżbieta Rafalska, Jan Szyszko i Krzysztof Tchórzewski. Po ok. 65000 zł dostali: Jarosław Gowin, Marek Gróbarczyk, Krzysztof Jurgiel, Mariusz Kamiński, Beata Kempa, Henryk Kowalczyk, Konstanty Radziwiłł i Elżbieta Witek. Sprawa tych nagród odbiła się szerokim echem w mediach, a ministrowie dostali polecenie, by przekazać te pieniądze na cel charytatywny.
Nagrody w Kancelarii Prezydenta
Nagrody w Kancelarii Prezydenta są przyznawane dosyć często w porównaniu z poprzednią ekipą rządzącą. Już w tym roku wydano blisko milion na premie dla pracowników. Najniższa nagroda wynosiła ponad 300 zł netto, najwyższa natomiast przeszło 3000 zł. Na wyjątkowe wyróżnienie zasłużyła Grażyna Ignaczak – Bandych, Dyrektor Generalna Kancelarii Prezydenta, która dostała ponad 25000 zł.
O tych nagrodach to się ciągle trąbi. Jak dla mnie jest niemałym szokiem to, jakie nagrody urzędnicy sobie przyznają. Może nie dotyczy to wielu i taki zwykły podrzędny urzędnik nic z tego nie ma, ale na wyższych stanowiskach to miliony sobie dają. Rozdawnictwo jak nic.
Wiecznie tylko nagrody dostają, ale tak im źle… 25 tys. złotych nagrody? Czy to aby nie lekka przesada? Ludzie tyle w ciągu całego roku nie potrafią zarobić…
Nie mieści mi się w głowie, że ciągle dzieją się takie rzeczy. Nie powinno być tego typu nagród, tylko zwykłe, odpowiednio wysokie wypłaty.