Wiele słyszy się o tym, że mimo fotoradarów i mandatów wcale na drogach nie jest bezpieczniej. Czy aby na pewno? Czy mają jakikolwiek wpływ na sytuację na drogach? Sprawdziliśmy to!
- Fotoradary a miejsce ich ustawienia
- Fotoradary a prędkość
- Odcinkowy pomiar prędkości
- Fotoradary a mandaty
Fotoradary a miejsce ich ustawienia
Przede wszystkim rozważania zacząć należy od tego, czy fotoradary w ogóle nam są potrzebne. Wiele osób uważa bowiem, że jak już stoją, to w miejscach, które tego nie wymagają. Są i głosy, według których fotoradary umieszczane są nie z uwagi na to, czy w danym miejscu jest niebezpiecznie, ale w takim położeniu, że oczywiste jest, że kierowcy będą w nim jechać szybciej i zostaną „złapani”.
Owszem zdarza się, że urządzenia są na trudnych odcinkach, w pobliżu szkół, przy ruchliwych ulicach, czy w miejscach, w których najczęściej dochodzi do kolizji i wypadków. Jednak kierowcy nie zawsze są w stanie to przyznać.
Swego czasu Główny Inspektorat Transportu Drogowego nawet udostępnił stronę, na której kierowcy mogli zaznaczyć fotoradary, które ich zdaniem nie były ustawione odpowiednio.
Fotoradary a prędkość
Jeśli chodzi o fotoradary, to wątpliwości kierowców dotyczą również tego, że wcale zauważalnie nie jest zmniejszana prędkość. To znaczy – osoby prowadzące samochód, gdy wiedzą o tym, że zbliżają się do fotoradarów, to zwalniają, ale gwałtownie i to na około 50 metrów przed fotoradarem, a zaraz po jego minięciu przyspieszają. Tak więc jadą wolniej na odcinku może 200-300 metrów. Oznacza to, że wcale nie zwiększa się znacząco bezpieczeństwo, a nawet gorzej – robi się niebezpieczniej. Zaburzona jest bowiem płynność ruchu. Gwałtowne hamowanie może również powodować stłuczki.
Odcinkowy pomiar prędkości
Niektórzy uważają, że znacznie lepiej sprawdzają się od fotoradarów odcinkowe pomiary prędkości. To po prostu sprawdzenie, w jakim czasie samochód pokonał dany fragment drogi i przeliczenie tego na prędkość. Tutaj kierowca musi się bardziej pilnować. Nie wystarczy, że zwolni na chwilę, ale musi całą trasę pokonać z uwzględnieniem ograniczenia.
Fotoradary a mandaty
W sytuacji, gdy fotoradar wykona zdjęcie kierowcy, który łamie przepis, nie zawsze przekłada się to na poprawę zachowania na drodze. Nawet jeśli kierujący pojazdem wie, że został przyłapany, niekoniecznie wpływa to na jego dalsze postępowanie. Zwłaszcza, że może się okazać, że dana osoba jest np. pod wpływem narkotyków.
Mandat jeśli przyjdzie, to dopiero po jakimś czasie, a w dodatku jego wysokość nie zawsze będzie wystarczającą nauczką. Osoby zamożne nie przejmują się takim wydatkiem. Wszystko z uwagi na to, że jest z góry narzucona maksymalna kwota mandatu. Być może, gdyby zależała od dochodu, to byłaby to nieco inna kwestia. Jednak na to póki co się nie zapowiada.
Większą karą dla wielu kierowców jest ilość punktów karnych, ale też niekoniecznie wpływa to na zmianę nawyków, a w efekcie na bezpieczną jazdę. Owszem, w sytuacji, gdy „nazbierają” ich znaczącą ilość, będą się pilnować. Dlaczego? Nie chcąc stracić prawo jazdy. To dla wielu bardziej sroga kara. Zwłaszcza dla tych, którzy pracują jeżdżąc.
Zarówno mandaty, jak i fotoradary mogą wpłynąć na bezpieczeństwo, pod warunkiem, że kontrole będą się odbywały w odpowiednich miejscach. Policjanci kryjący się w krzakach zaraz za znakiem „teren zabudowany” i łapiący ludzi, którzy dopiero zaczęli zwalniać są żałośni.
Pewnie odrobię tak, skoro ludzie o nim wiedzą to na całym „niebezpiecznym” odcinku jadą wolniej. Grunt, żeby one były właśnie w tych miejscach newralgicznych…
Może i zwiększają bezpieczeństwo, ale tylko w miejscu, gdzie jest radar. Wystarczy przejechać metr za radarem i kierowcy znów wciskają gaz.
Na Śląsku jest takie miejsce, nazywane „zakrętem mistrzów”. Co rusz tam były wypadki, przez które potem robił się korek na pół miasta. A odkąd jest fotoradar na zakręcie, ludzie w końcu jadą przepisowo i problem zniknął. tylko co do policjantów czających się w krzakach się zgadzam…