sobota, 12 października 2024
HotMoney

Auto z USA – ile kosztuje sprowadzenie?

czerwony mustang z czarnym paskiem

Czy sprowadzenie samochodu ze Stanów Zjednoczonych to kosztowne przedsięwzięcie? Jakie pieniądze trzeba przeznaczyć na taką operację? Czy to się w ogóle opłaca?

Jak sprowadzić auto z USA?

Kupić samochód w Stanach można samemu albo z pomocą pośrednika. Oczywiście pośrednika trzeba opłacić, ale takie rozwiązanie zdejmuje nam z barków sporo problemów. Wyjazd do Ameryki to przecież nie jest zwykła wycieczka – sporo to kosztuje i trzeba sobie wyrobić wizę.

Korzystając z usług pośrednika możemy tego uniknąć. Firma trudniąca się importem samochodów z USA dostarczy nam wóz pod wskazany adres. To na pewno wygodna opcja, tyle tylko, że musimy wtedy uwzględnić w rachunkach kilkusetdolarową prowizję.

Ile kosztuje transport samochodu z USA?

Jako że Ameryka leży za oceanem, transport samochodów ze Stanów Zjednoczonych odbywa się oczywiście drogą morską. Najpierw jednak trzeba dostarczyć pojazd do odpowiedniego portu, a transport wewnętrzny na terenie USA też trzeba uwzględnić w kosztach. Trudno tu przewidzieć ich wysokość – może to być 150, a może być i 1200 dolarów. Zależy to oczywiście w największym stopniu od odległości, jaką samochód będzie musiał pokonać, by dotrzeć do portu, ale także od jego gabarytów.

zobacz także:  Zmiany na rynku obligacji korporacyjnych - wzrost oprocentowania dłużnych papierów wartościowych

Jakie natomiast są koszty samego transportu morskiego? Dolny pułap cenowy to 500 dolarów, górny natomiast plasuje się na poziomie 1000 dolarów.

Jakie formalności trzeba spełnić sprowadzając samochód z USA?

W każdym razie ważne jest, aby dopełnić odpowiednich formalności. Do amerykańskiego portu trzeba dostarczyć akt własności samochodu. Z dokumentu tego jednak nie powinno wynikać, że pojazd uległ kasacji lub nie nadaje się do naprawy. Takiego auta nie będziemy mogli zarejestrować w Polsce. Podobnie w sytuacji, jeśli jego zniszczenia będą przekraczać 70%.

W takim przypadku sprowadzany z USA pojazd wcale nie zostanie zaklasyfikowany jako pełnoprawny samochód, lecz jako odpad. A to może się skończyć tym, iż odpowiednie organy wystosują przeciwko nam zarzut o nielegalne międzynarodowe przemieszczanie odpadów. W efekcie możemy zostać ukarani grzywną w wysokości 50 tys. zł.

Wysyłający samochód w Stanach musi też odebrać dokument załadowczy. Taki dokument zwany „bill of lading” albo „dock receipt” jest dowodem nadania samochodu. Znajdują się w nim takie informacje jak numer kontenera, jego zawartość oraz dane kontaktowe osoby odbierającej przesyłkę.

zobacz także:  Jak uczyć dziecko oszczędzania?

Jakie koszty trzeba ponieść, gdy samochód zostanie już sprowadzony z USA?

W kwestii kosztów nie bez znaczenia jest też to, do jakiego europejskiego portu nasz samochód zostanie dostarczony. Dla takiego typu transportu z USA najczęstsze porty docelowe to nasza Gdynia, holenderski Rotterdam i niemieckie Bremerhaven. Szczególnie ten ostatni port jest polecany dla Polaków, bo znajduje się dość blisko naszego kraju, a przy tym możemy liczyć na korzyści, jakich w Polsce nie zaznamy. Procedury są tam szybsze i prostsze, a poza tym nieco zaoszczędzimy, dzięki niższemu, 19-procentowego podatkowi VAT.

Wyładowanie auta z kontenera i załatwienie wszystkich formalności celnych wiąże się z kosztami w okolicach 380-450 euro. I wreszcie będziemy jeszcze musieli przetransportować samochód do kraju, co będzie nas kosztować od 1200 do 1500 zł.

komentarze 3

  1. Motomaniac pisze:

    Strasznie dużo zachodu z tym sprowadzaniem, a koszty dodatkowe po podliczeniu też są wysokie. Trzeba być naprawdę zapalonym fanem jakiejś amerykańskiej marki, żeby się w coś takiego bawić.

  2. Dawid pisze:

    W dodatku amerykańskie samochody mają wysokie spalanie. W USA w porównaniu do tamtejszych zarobków, koszty utrzymania samochodu nie są wysokie, u nas tak różowo nie jest.

  3. adam pisze:

    Moim zdaniem jest to kompletnie nieopłacalne. No chyba, że komuś bardzo zależy na konkretnym modelu, który był wypuszczony tylko na rynku amerykańskim. No ale tu mówimy już raczej o pasjonatach.

Dodaj Twój komentarz