Sieci handlowe prześcigają się w pomysłach na to, jak przyciągnąć do siebie klientów. Konkurencja jest całkiem spora, dlatego nie dziwi już fakt codziennie organizowanych promocji lub dodawanych do zakupów gratisów. Szczególnie te drugie są uwielbiane przez klientów, w końcu kto nie lubi dostawać czegoś za darmo? Jakie śmieszne gratisy sklepy oferują klientom i jak jeszcze starają się przyciągnąć do siebie tłumy konsumentów?
Śmieszne gratisy w sklepach
O śmiesznych gratisach dodawanych do produktów w sklepie można napisać pewnie książkę. Wielu z nas spotkało się z dodaną do zakupów rzeczą. Najczęściej sieci handlowe w ten sposób pozbywają się rzeczy, których nikt nie kupuje. Bywa jednak, że są to dodatki, które wywołują na twarzy klienta śmiech, a nawet poczucie zażenowania. W Internecie znaleźć można wiele historii osób, które otrzymały nietypowy gadżet. Może to być na przykład nakłuwacz do jajek dodawany do gazety. Brzmi jak idealny dodatek do porannego śniadania przy lekturze prasy. Są jednak jeszcze lepsze gratisy. Jakie? Rajstopy dodane do testu ciążowego (żeby przyszła mama nie zmarzła), kość dla psa przy zakupach karmy dla kota, nóż do krojenia pizzy przy środkach czystości, słuchawki nauszne do żelu na trądzik, czy mysz komputerowa do whiskey. Ciekawa była też walentynkowa kampania Ikea. Jeśli po 9 miesiącach od Walentynek klientowi sklepu urodzi się dziecko (dokładnie 14.11), wówczas dostanie on łóżeczko dla malucha.
Promocje w sklepach
Wiele ciekawych promocji organizują sklepy, nie tylko w postaci gratisów. Hitem jest dodawanie drugiego takiego samego produktu, wówczas jest on za połowę ceny. Obniżenie koszu jest więc pozorne. Zazwyczaj sklepy wcześniej celowo podnoszą cenę tych produktów, żeby jak najwięcej na tym zarobić. Ciekawie wyglądają także promocje w stylu „kup 2 batoniki w cenie 2 zł”, podczas gdy normalnie są one w sprzedaży po 1 zł. Oszukiwanie na takich „obniżkach” jest dosyć powszechne.
Triki supermarketów, żeby wydać więcej
Sieci handlowe są w stanie zrobić wiele, aby klienci zostawili u nich jak najwięcej pieniędzy. Marketingowe sztuczki wykorzystuje niemal każda znana sieciówka. Wśród nich są np. przemeblowania na półkach. Klienci, którzy często robią zakupy w jednym sklepie przyzwyczajają się do tego, jak rozmieszczone są dane produkty. Sieci więc od czasu do czasu zmieniają ustawienia półek sklepowych, aby klient spędził w sklepie więcej czasu. To może skłonić go do wzięcia produktów, których nie planować kupić. Powszechne jest także kuszenie cenami. Jak się ono objawia? Zaniżaniem ceny o 1 grosz. W końcu metka z ceną 9,99 zł wygląda atrakcyjniej, bo to mniej niż 10 zł. Chociaż trudno w to uwierzyć, wiele osób zachęca to do zakupów. Przykładem marketingowej manipulacji klientem jest jeszcze ustawianie smakołyków w pobliżu kas. Osoby, które stoją w kolejce zazwyczaj rozglądają się wokół i myślą, co jeszcze mieli kupić. Półki ze słodyczami skłaniają więc do sięgnięcia po ulubione przekąski. Dobrze na klienta oddziałuje też marketing zapachowy, czyli rozprzestrzenianie przyjemnych zapachów, np. pieczonego chleba lub ciasta, by więcej osób chciało kupić jakieś wypieki.
Dlatego zawsze chodzę na zakupy z listą rzeczy, których potrzebuję i dzięki temu udaje mi się uniknąć wielu tego typu pułapek. Staram się też robić duże zakupy raz na jakiś czas, żeby chodzić do sklepów jak najrzadziej.
Ja na szczęście nigdy dziwnego gratisu nie dostałam, raczej były to próbki kosmetyków lub żywności. Ale z tymi pomysłami, żeby przyciągnąć klientów to prawda.